Nagie łzy
Nie chcę odnaleźć twojej zadumy
w popiele nadludzkich spraw.
Nie chcę dopatrzeć się winy tam,
gdzie chadza spać słońce.
Wciąż spijamy z pełnych warg Boga
oddech,
stajemy się jednością z tym,
co okrutnie ludzkie.
Ogarnia mnie smutna niepewność,
że to, o czym zawzięcie śnimy,
jest nagim płótnem,
kubkiem gorącej, zbyt czarnej kawy.
Przyśniła mi się myśl - wymarzyłam
delikatne słowo, stracone na wstępie.
Jako że życie uczy mnie
pierwszych kroków,
namalowałam dla ciebie portret
wolności - zbyt przerażonej,
żeby mogła odmówić niewinności,
wyzbyć się karawanu życzeń.
Do bólu nagie są łzy,
przepełnia nas lęk - nie umiesz go nasycić.
Przemijamy przy dźwiękach
tęsknoty, zwijamy w kłębek,
aby smutek także mógł być pychą,
wszechświat przekraczał próg
człowieczeństwa.