Wciąż patrzą w lustro
Nie, to nie ja jestem tym wiatrem,
co przynosi wciąż same dobre wieści.
To nie ja jestem snem,
który spotyka cię co drugą noc.
Nie ja jestem rozkochana
w twarzy nieba - czyni to za mnie ktoś inny.
W moim imieniu dzieje się
poranek, uskrzydlony i przytulny,
podobny
do zbyt samotnego, stęsknionego kochanka.
U moich stóp zmienia się ziemia,
u nagich ramion dzieje niebo.
Mój żal jest pobudką dla tych,
którzy wciąż patrzą w lustro,
chodzą spać o identycznej porze.
Jedzą mi z talerza, choć od początku
jest to mój talerz.
Pod skórą pręży się nostalgia, noc
udaje, że wróci, zanim zasnę.
Choć nie wiem, czy w pobliżu serca
wciąż można odszukać światło,
czy w duszy budzi się potrzeba tęsknoty -
zatrzymamy się w połowie
słowa, zachowamy skamieniałą twarz.
Nasze znoszone, długo używane stopy
odszukają drogę do ogrodów,
gdzie nie tętni już życie, gdzie nikt już
nie czeka na szczęście.
Dodaj komentarz