Skowyczy jesienny wiatr
Mroczny Mesjaszu, jestem przykuta
twoją niedokończoną ostrością.
Przekrzykuje mnie ból -
wciąż w nim zawzięcie tkwię.
Nie kochaj wbrew wątłej niepamięci;
łaskawe są stopy wędrowcy.
Nie czcij mnie, póki jątrzy się rana,
czeka pragnienie światła.
Mroczny Mesjaszu, całokształt
twojego strachu to tylko epoka,
zadana tysiącleciom,
podsycona niebieskim płomieniem.
Przemienia się w nas nowe życie -
zrozumienie, że czeluść pochłania
tylko nielicznych, zaginionych, ukaranych...
Targa mną niebo,
skowyczy jesienny wiatr.
Jak daleko stąd do gwiazd,
skoro nie rozumiesz mojego istnienia?
Przebiegam przez rzekę, ukrywam się
w cieniu martwych jabłoni;
czy to cisza, czy to odporność na strach
przynosi ci pragnienia?
Jestem tym samym złudzeniem,
które przykrywa twoje oblicze.
Tłumaczy się we mnie los, na jaki
wciąż czekam, o jaki błagam.
Dodaj komentarz