ostatni oddech słońca
miało się wydarzyć
zbyt wcześnie
a spóźniło się na własną odległość
miało przybyć
o określonej porze
aż księżyc pękł na pół
ktoś przerzucił pomost
między marginesem a granicą
cierniste cienie
tłoczą się u nagich kolan
spopielały kalendarz nie odlicza
snów do spełnienia
pokiereszowana
dłonią wszędobylskiego lęku
przekradam się na drugą stronę
jutra
odnajduję wnioski
nie chciałam martwić się
wspomnieniami
wszystkie poddane śmierci
nie mogę kochać
abyś nie wspomniał samotności
o naszym przerwanym niebie
pękł ostatni oddech słońca
rzeczywistość pije kawę
z wyszczerbionego kubka
Dodaj komentarz