Nie oddalaj się od nieba
Mroczny Mesjaszu, samotny i zdradzony,
czy to, co czai się w twoich oczach,
jest tylko westchnieniem drzew?
Czy to, co zamieszkało pośród śladów,
przeobraża się w niepokój,
nieznający uśmierzenia, gardzący bólem?
Przemieniamy się pomału w bezkres,
jakiego się nie doczekamy.
Mroczny Mesjaszu, zanim pośród śmierci
zabrzmi dzwon zwiastujący istnienie,
zanim pomiędzy gwiazdami
zalśni modlitwa - nie oddalaj się od nieba,
nie ufaj ziemi u swego serca.
I choć rozpęta się w nas drugie życie,
choć niebo dotrzyma kroku, poczujmy
na skórze oddech tęsknoty, smutku,
porzuconego w połowie drogi.
Zobaczymy ogród, gdzie nikt nie mieszka.
Odetchnie w nas zmierzch, gotowy
stawić czoła słońcu, zatańczyć bez muzyki.
Zniknie płomyk łzy, aby wskrzesić powietrze.
Nie jestem tym samym człowiekiem,
którego poznałeś.
Czuję w sobie wiatr, do bólu niebieski,
zakochany w przyszłości.
Odzywają się w nas obawy, życzenia
z okazji trzydziestej rocznicy samotności.
Mój Mroczny Mesjaszu, zaśnij, żebym mogła
podarować ci kęs tęczy, duszę,
moje wykradzione światy, moje piekło.
Nie kochajmy się na zachętę - odszuka nas
dotyk, znajdzie zapomnienie.
Dodaj komentarz