minimalizm
co powraca o właściwej godzinie
kończy się zwykle
o tej samej porze
wszystko co jest mitem
pozostaje nieprzemożną mrzonką
bezinteresownym westchnieniem
w ramionach wiatru
łzy poczęte
z twoich słów lśnią
niby napięta linia wieczności
zbyt przebrzmiałe smutki
tworzą girlandy z ludzkich sumień
serce przyparte do muru
nie jest tym czego spodziewają się
anioły z przetrąconymi skrzydłami
na twoich policzkach
pobłyskują echa
dawnych chwil
męczeństwo skrupułów
mija się z celem
wskrześ mnie na zakończenie
tej psychologicznej bajki
podnieś z ciała
resztkę zetlałego oddechu
zminimalizowany dotyk
tak niepoprawnie wiosenny
Dodaj komentarz