Kurtyna
Mroczny Mesjaszu, zderzają się
w nas poranki bez wstępu i zakończenia.
Kolidują ziarna piasku,
którymi przecież od dawna jesteśmy.
Doszukuję się w tobie czułości - przybywa,
przyodziana w sukienkę ze szkła,
kojarząca się z lękiem
zadedykowanym słońcu.
Mroczny Mesjaszu, szukam w tobie
uwolnienia od ulicznych świateł, od plam,
które zostawiła samotność.
To nie tylko wypowiedziana historia -
to również myśl, myśl zbyt smutna,
aby stać się zwyczajnym zdaniem,
w pokorze dać się szlifować niby kamień.
Został mi po tobie jesienny oddech,
martwe listowie na wilgotnych chodnikach,
woń cynamonu i pomarańczy...
Została noc, dla której zasnę,
dla jakiej otworzę furtkę do słońca.
Mroczny Mesjaszu, pozostaniemy,
z myślami ubranymi zbyt niedokładnie,
ze słowem na ramieniu.
Opadnie kurtyna, zatrzaśnie się powieka.
Dodaj komentarz