ku dożywotniemu jutru
sądziłam że moje serce
przemyka się własnymi ścieżkami
wierzyłam że nocy nie należy się
zasłużony koniec
żywiłam nadzieję
najlepsze marzenia nie rodzą się
w otwartym na oścież sercu
a jednak
pewnego spóźnionego wieczora
zamknęłam dokładnie okno
a uchyliłam drzwi
twoje światło wpadło do środka
i rozrzuciło wymarzone cienie
najlepszy był ten
należący do ciebie
idealnie pasował do rysów serca
to co mnie spotkało
było ucieczką z oków
w których dobrowolnie tkwiłam
przez tysiąclecia
poczułam na skórze ślady
porannych mgieł
blask zmartwychwstałego słońca
wilgotna trawa łechtała pięty
gdy kroki wiodły nas
ku dożywotniemu jutru
dzieliły nas tylko splecione dłonie
wszystko poza było wspólne
niebo i ziemia
słońce i gwiazdy
miłość i śmierć
dusze nie szukały wymówki
przyszłość prowadziła do wrót radości
byśmy zastali ulgę
radość dla najpiękniejszych łez
spełnienie w objęciach
teraźniejszości
Dodaj komentarz