Dotknięte samotnością
Wszyscy tkwimy pośród głuszy,
zbyt bolesnej, aby wymawiać jej imię.
Tkwimy pośród jezior
polodowcowych,
aby podniosła się kurtyna,
ukazał się świat z krwi i kości.
Wyżyny i niziny kłębią się
w okolicach mostka, kolebią się
nigdy dziecko dotknięte samotnością.
Strach przyznawać się do milczenia,
kiedy wszyscy krzyczą.
Ciężko zrozumieć ciało,
kiedy tak bardzo lgnie do duszy.
Przyglądam się sobie, odbitej w kałuży -
czy to, co jest obawą,
musi tak przerażać?
Nie znam języka ojczystego -
pozostał międzyludzki.
Ukrywam się pośród błahych myśli,
skazanych na cichą, bezpieczną przyszłość.
I nie wiem, czy to zbyt okazałe łzy,
czy to zbyt smutna wieść
powstrzymuje nas od słów,
broni przed modlitwą,
której nikt już nie pamięta.
Przystań w połowie pytania - zachwieje się
niebo, zlitują się gwiazdy.
Miniemy tę granicę wspólnymi siłami,
poczujemy powiew ciemności.
Dodaj komentarz