dopraszać się nadziei
włóczyłam się od słowa do ciała
pragnęłam poczuć cię
każdym pragnieniem
prosiłam czas
o odrobinę przyzwoitości
abym mogła cierpliwie poczekać
na sen
drzwiom wciąż brakowało klamek
nad moim bezpieczeństwem czuwały
kraty w oknach
bałam się
nigdy nie powrócisz
z mojej przyszłości
nie odnajdziemy drogi
do westchnień
lecz wreszcie podróż po piekle
prawdopodobnie dobiegła kresu
wstałam
otrząsnęłam duszę z resztek samotności
podniosłam rękę
by schwytać niebo za grzywę
postawiłam pierwszy krok
na wodzie
skąd niedaleko do domu
unosiłam się nad ziemią
choć brakowało mi skrzydeł
zapragnęłam istnieć
nie tylko być
stawiałeś kolejne kroku na moim sercu
szept przynosił szczęście
wreszcie uwierzyłam
miłość nie musi kończyć się
za zakrętem
moje ciało pragnie twoich snów
tak jak przyszłość doprasza się
czarnookiej nadziei
Dodaj komentarz