aby nie mieć snów
sądziłam że droga przez wyżyny piekła
wiedzie w bezkres
wszystko wokół było odbiciem
moich sczerniałych myśli
łzy nie ustawały
mimo że parę kroków stąd
jak zwykle zakwitała wiosna
jasnozielony wietrzyk bawił się
moimi włosami
słońce opuszkami palców muskało twarz
to wszystko było nie dla mnie
nie dla mnie toczyło się życie
szłam
lecz nie mogłam uwolnić się
od nocy
tkwiłam w okowach które zadedykowałam
sobie sama
myśli marzły choć krew
była wciąż gorąca
minęły dekady przepadły tysiąclecia
zanim ocknęłam się z bólu
świat ponownie zwrócił ku mnie serce
lato rozgorzało w myślach
i choć boleśnie szkarłatny cień
będzie się włóczył za duszą
niebo u moich ramion
pozostanie cytrynowe
odtąd mogłam śnić ta jak chcę
potrafiłam zasnąć aby nie mieć snów
i choć musiałam
dla kurażu zgubić łzę
choć szydzono z mojej nadziei
ciało pozostało kryształowe
a dusza utkana z uległości
Dodaj komentarz